Ot, taka sobie książeczka, nic specjalnego.
Niekrytego Krytyka już dawno nie oglądałam, nawet nie dlatego, żebym przestała lubić jego wygłupy i głupie żarty, ale po prostu nie było czasu, jakoś się zapominało. Po książkę sięgnęłam z braku laku, aby zrobić sobie krótką przerwę między książkami z jednego cyklu. Poszło szybko i łatwo, wleciało i wyleciało. Kilka przemyśleń bardzo trafnych - myślę, że dogadałabym się z Maćkiem i razem ponarzekała na starsze pokolenie.